Mateusz nie idź tą drogą, czyli słów kilka o Przewodniczącym Rady

Felieton Marcina Raczyńskiego

Marcin Raczyński, prezes Fundacji Strangiato, burmistrz Mieroszowa 2014-2018, inż. automatyki i robotyki

Jedno jest pewne – przewodniczący rady, który umie trzymać przebieg sesji w ryzach to skarb. Skarb ten jest szczególnie ceniony przez burmistrzów, którym przewodniczący sprzyja. Bowiem urywanie zbyt długich wywodów opozycji, które są kompletnie nie do rzeczy lub zaczynają uderzać w organ wykonawczy ad personam, jest co do zasady dobrą praktyką.

I rzeczywiście trzeba przyznać, że przez bardzo wiele lat profesjonalizmu w zakresie prowadzenia sesji Przewodniczącemu Rady Miejskiej w Trzebnicy Mateuszowi Staniszowi nie brakowało. Natomiast w tej kadencji coś się kompletnie rozjechało i popsuło. Personalne wycieczki i dosłownie szambiarskie oskarżenia stają się czymś powszednim. Jednak padają nie ze strony opozycji, a ze strony burmistrza – natomiast przewodniczący na takie sesyjne ekscesy pozwala i często im przyklaskuje.

Przewodniczący Mateusz Stanisz (w środku) podczas obrad Rady Miejskiej w Trzebnicy

Niestety wygląda to na celowe i wyrachowane działanie. Przykład idzie z góry. Rządząca ekipa innego Mateusza już od siedmiu lat bezpardonowo dyskredytuje opozycję i wszelkie grupy społeczne, które zadają niewygodne pytania lub stawiają żądania spoza kręgu zainteresowań rządzących. Dodatkowo dojechani przez telewizyjną propagandę leżą na łopatkach i długo dochodzą do siebie. Stawianie się ponad prawem i niszczenie oponentów jak widać świetnie się sprawdza. Słupki poparcia tkwią na niezmiennie wysokim poziomie. Zatem dlaczego nie wykorzystać tego w lokalnym samorządzie? Szczególnie w takim, gdzie burmistrz jawnie identyfikuje się z obecną ekipą mówiąc, że „to mój rząd”.

Ten oto opozycyjny radny niczego nie osiągnął jako przedsiębiorca, ten nie wpiął się do kanalizacji, kolejny nie zapłacił składki kilka lat temu, a przed tym mnie ostrzegano. Ten na niczym się nie zna, bo jest pierwszą kadencję, a inny to donosiciel, bo zażądał sprawdzenia wydatków z pieniędzy publicznych. Gazeta gminna skrzętnie opisze, że opozycyjny radny nabazgrał coś na posesji burmistrza i dobitnie wskaże kto jest ofiarą a kto rzekomym oprawcą.

Często niezgodne z faktami obrzydzanie opozycji w oczach mieszkańców lub np. dyskredytowanie członków zarządu świetnie działającej i do szpiku transparentnej akademii piłkarskiej dla dzieci to nie przypadek – to niestety wyrachowana i sprawdzona metoda zaczerpnięta od przyjaciół.

Skoro oni mogą przegłosować budżet w Sali Kolumnowej i nie zwoływać istotnych dla kraju posiedzeń komisji, to my możemy nie zwoływać sesji nadzwyczajnych, o które wnioskuje opozycyjny klub w radzie miejskiej. Skoro szef partii rządzącej krzyczy bezkarnie i bez trybu z mównicy sejmowej, że opozycja ma krew na rękach, to my możemy odbierać głos i mówić, że ten radny smrodzi szambem a ten jest nieudacznikiem bazgrającym po murach. W tamtych przypadkach ichniejsza prokuratura umorzy, w tych nasz wojewoda pomoże.

Dyskredytowanie lub ignorowanie opozycji przez rządzących oraz krytykowanie rządzących przez opozycję zawsze miały miejsce i z pewnością są częścią demokracji. Ale są pewne granice. Kłamstwa, prostackie manipulacje i działanie niezgodne z prawem są już poza tymi granicami.

Znam przewodniczącego Mateusza Stanisza osobiście od wielu lat i dość istotny jest fakt, że to naprawdę w porządku facet. Trudno zatem zrozumieć skąd taka radykalizacja poglądów i skąd zachowanie, które depcze demokratyczne zasady funkcjonowania samorządu.

Jeśli opozycja wnioskuje o zwołanie sesji nadzwyczajnej i chce na niej przedstawić swoje projekty uchwał, to należy ją zwołać i przeprowadzić głosowania. Nie zaś wymyślać przedziwne argumenty, aby dwukrotnie odmówić. Przecież klub radnych „Skuteczni dla Rozwoju” burmistrza Marka Długozimy ma większość w radzie i uchwały może zablokować. Po co narażać się na zarzut łamania prawa?

Mateusz nie idź tą drogą. Dobrze znasz przypadek bliskiego Ci jeszcze niedawno politycznie Jarosława Gowina. Długo pracował na miano najbardziej giętkiego kręgosłupa moralnego w kraju. Wszystko w imię zasiadania w ławach rządowych. Gdy tylko stał się zbyteczny, został strącony w otchłań politycznego niebytu. W gminie Trzebnica może być podobnie. Pytanie czy warto? Przewodniczącym się jedynie bywa…

Top