Podwyżka dla starosty Matusiak: przecież to tylko tysiąc złotych

Na ostatniej sesji Rada Powiatu Trzebnickiego przegłosowała podwyżkę wynagrodzenia dla starosty Małgorzaty Matusiak – z wyrównaniem wstecz. Kwota? Około 1000 zł brutto miesięcznie. W obliczu dramatycznie słabej kondycji finansowej powiatu, niskiego poziomu pozyskiwania środków zewnętrznych, rosnącego zadłużenia i chronicznych problemów trzebnickiego szpitala – decyzja ta jawi się jako symbol oderwania władzy od rzeczywistości i braku odpowiedzialności za publiczne pieniądze.

Wicestarosta Janusz Szydłowski i starosta Małgorzata Matusiak (fot. Starostwo Powiatowe w Trzebnicy)

Słaba efektywność, wysoka pensja

Wicestarosta Janusz Szydłowski bronił podwyżki, twierdząc, że praca starosty to „24 godziny na dobę” i że Małgorzata Matusiak często korzysta z prywatnego auta w weekendy bez wypisywania delegacji. W związku z tym według wicestarosty Szydłowskiego starosta Matusiak powinna otrzymać podwyżkę wynagrodzenie jako rekompensatę:

Argumentem innego etatowego członka zarządu Agnieszki Brząkały za podniesieniem pensji starosty była jedynie informacja, iż „obserwuje zaangażowanie starosty w rozwój powiatu i sprawy powiatu”.

Te argumenty brzmią jednak groteskowo na tle faktów. Powiat trzebnicki należy do najsłabszych w województwie dolnośląskim pod względem pozyskiwania funduszy unijnych i rządowych. W porównaniu z sąsiednimi powiatami – wrocławskim, oleśnickim czy milickim – Trzebnica wypada blado: brak znaczących inwestycji drogowych, modernizacji szkół czy wsparcia dla przedsiębiorców. Szpital powiatowy od lat balansuje na krawędzi – brak środków na sprzęt, bardzo zły stan części budynków, w których mieszczą się istotne oddziały.

Zadłużenie powiatu rośnie, a budżet, jak sama starosta przyznaje, „nie jest z gumy”. W takim kontekście podwyżka dla starosty – jakby tego było mało, z wyrównaniem wstecz – to nie tylko zły sygnał, ale wyznaczenie priorytetów: własna pensja ponad potrzeby mieszkańców.

Na pytania radnych opozycji czy za chwilę kolejni etatowi członkowie zarządu otrzymają podwyżki, starosta stwierdziła, że od oceniania pracowników jest ona i to ona będzie decydowała o przyznawaniu podwyżek. Dodała przy tym, że na przykład wysoko ceni sobie wicestarostę Szydłowskiego.

Starosta Matusiak stwierdziła, że mogłaby wycofać uchwałę o podwyżce dla niej, ale – podobnie jak nauczycielom czy pracownikom każdego innego resortu – podwyżki się należą. „Wiem, że to służba i służebność. Uważam jednak, że samorządom takie uposażenie po prostu się należy.”

To tylko tysiąc złotych

Absolutnym skandalem była wypowiedź radnego Rafała Zagórskiego, który bagatelizował kwotę:

Drodzy państwo kontrowersje wywołuje ta podwyżka jakby to było sto lub pięćdziesiąt procent podwyżki, a to jest tysiąc złotych brutto, to aż wstyd zabierać głos i głosować w ogóle przeciw. Każdy lubi podwyżki, każdy je chce dostawać – powiedział Zagórski.

Te słowa są dla tysięcy mieszkańców powiatu trzebnickiego oburzające. Nauczyciel, pielęgniarka, urzędnik, pracownik socjalny – marzą o 1000 zł podwyżki. Emeryci ledwo wiążą koniec z końcem a radny Zagórski przekonuje, że tysiąc złotych to niedużo. Wydaje się jednak, że dla znacznej części mieszkańców to znacząca kwota. A dla budżetu powiatu – kolejne obciążenie, gdy brakuje na podstawowe potrzeby.

Starosta: „Nie będę udowadniać, że nie jestem wielbłądem”

Starosta Matusiak podkreśliła, że jest oczywiście przyzwyczajona do krytyki, lecz sytuacja staje się niezręczna, gdy „rozmawiamy o pieniążkach”. Podkreśliła, że nie zamierza udowadniać, że nie jest wielbłądem – to nie w jej stylu, by kogokolwiek przekonywać do tego, że zasługuje na tę podwyżkę. Małgorzata Matusiak unikała merytorycznej obrony dokonań. Przyznała, że kiedyś głosowała za odebraniem pensji poprzedniemu staroście, bo nie była zadowolona z jego pracy. Najwyraźniej sobie nie ma nic do zarzucenia.

Fatalny sygnał dla mieszkańców

Podwyżka dla starosty Matusiak to nie tylko 1000 zł więcej miesięcznie. To symbol braku empatii, samooceny i oderwania od rzeczywistości. Wyznaczono także priorytety, gdzie zadowolenie zarządu, szczególnie finansowe, jest ponad dobrem wspólnym. Gdy powiat tonie w problemach, gdy szpital potrzebuje dofinansowania, gdy drogi potrzebują remontów, a o bezpieczeństwo dla mieszkańców trzeba się prosić – władza mówi: „najpierw my”.

Top